avatar Jedrkowy blog rowerowy.






Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jedreks.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Poznaj swój kraj

Dystans całkowity:1899.94 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:03:35
Średnia prędkość:15.73 km/h
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:54.28 km i 3h 35m
Więcej statystyk
  • DST 84.40km
  • Sprzęt Szkot

Serock

Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 24.05.2016 | Komentarze 2

Od jakiegoś czasu Zarazek marudzi jaki to fajny singielek wyczaił w Serocku. Żeby już mieć spokój postanowiłem pojechać i się przekonać. Umówiliśmy się w Zegrzu. Skorzystałem z oferty Kolei Mazowieckich i trasę Warszawa Wschodnia - Legionowo spędziłem w klimatyzowanym składzie elektrycznym.  Z Legionowa jechałem poboczem DK 61 - 5 km mordęgi, nigdy więcej! W Zegrzu poczekałem chwilę na Pana Przewodnika, który mniej lub bardziej znanymi sobie drogami, doprowadził nas do centrum Serocka. Zjechaliśmy nad Narew gdzie zaczyna się singiel właściwy. Po prawdzie, czasem to był singiel, ale często maxisingiel zahaczający o LP :-) Piękna trasa, bardzo urozmaicona, zrozumiałem dlaczego Zarazek tak jęczał :-D. Musieliśmy przysiąść nad wodą z puszką w ręce żeby ochłonąć z natłoku wrażeń ;-)
W drodze powrotnej zajechałem na grilla do Zarazkowa, a wracałem już po zmroku. 
Pogoda piękna, świetna trasa i doborowe towarzystwo - brzmi jak przepis na udaną wycieczkę :-)


Oczekiwanie na  Zarazka.


Dobrze, ze furtka była otwarta.


Na rynecku w Serocku.


Picasso i rower?


"Karkówko! Wieprzowino moja!"




Na brzegu ;-)

  • DST 51.79km
  • Sprzęt Szkot

Przez Sine Wiry

Sobota, 25 lipca 2015 · dodano: 09.11.2015 | Komentarze 0

Dziś w planie było byczenie się, znów zrobiło się upalnie. "Wsiądziemy na rowery i pojedziemy gdzieś poleżeć, poopalać się, rozwiązać krzyżówkę". No to jedziemy, jedziemy, jakoś miejsca nam nie odpowiadają, jedziemy dalej i dalej, przez Bieszczady Odnalezione i znów do Cisnej :-D. Dzięki opencaching wspinam się na cerkiewne wzgórze w Zawoju, co prawda po cerkwi nie ma śladu, pozostało kilka grobów, ale ogromne drzewa, półmrok i cisza robią niesamowite wrażenie. Rower wygrał z opalaniem, ale słońce prażyło niemiłosiernie. W Cisnej obiad w tej samej knajpie, jedzenie smaczne, ale mogli by już sobie darować to Stare Dobre Małżeństwo :-D. Ruszamy znajomymi (od wczoraj) drogami. Dziś już nie jest tak przyjemnie; pot się leje, filtry spływają, skóra czerwienieje. Zachwycająca poprzedniego dnia droga już nie jest taka urocza ;-) Aby ominąć błoto wybieramy na mapie inny wariant, okazuje się, że to długi, asfaltowy, bezludny zjazd, nareszcie można odpocząć i schłodzić się pędem powietrza :-)


Cerkwisko i cmentarz w Zawoju.


Nad Solinką.
Zjazd z widokiem na Smerek.

  • DST 46.64km
  • Sprzęt Szkot

Na obiad do Cisnej.

Piątek, 24 lipca 2015 · dodano: 09.11.2015 | Komentarze 1

Druga rowerowa wycieczka po okolicy. Przy tej całej suszy i upałach, aż trudno uwierzyć, ale do południa padało. Zrezygnowaliśmy więc z pieszych wycieczek błotnistymi szlakami i wsiedliśmy na rowery z myślą o leciutkiej przejażdżce. Najpierw asfaltem do Cisnej, a tam w barze "Na Zamościu" zjedliśmy obiad, porcje duże nawet jak dla mnie, a z głośnika leci sobie SDM, bardzo przyjemnie :-). Wracamy wariantem terenowym, na początku "zbolały" asfalt, a potem szutry i leśne drogi przecinane niezliczonymi strumieniami. Wybór czerwonego pieszego szlaku nie do końca był trafiony choć Zarazek na pewno by się nie zgodził ;-). Zjazd błotnistą, śliską i dość stromą drogą wymagał uwagi i opanowania, szczególnie od tych, którzy jechali na trekingu ;-) Mimo wszystko, to była świetna wycieczka, a spotkaliśmy po drodze jedynie 4 ludzi i jedną sarnę.


Nostalgiczne rozjazdy w Dołżycy.


Asfaltowy początek.


Przyroda jak zwykle ucieka przed aparatem.


Mlaskało pod kołami.

Jeszcze kawałek...


i sprint po szutrze.

  • DST 25.04km
  • Sprzęt Szkot

Rzut oka na Ukrainę

Czwartek, 23 lipca 2015 · dodano: 09.11.2015 | Komentarze 1

Lubię Bieszczady i choć parę dni w roku muszę tam spędzić. Po wycieczkach pieszych nadszedł czas na wyciągnięcie rowerów i jakąś przejażdżkę. Postanowiliśmy odwiedzić pustkowie przy ukraińskiej granicy, które rok wcześniej bardzo nam się spodobało. Muczne, Tanawa Niżna, Dźwiniacz i Łokieć. W tym roku było podobnie: pusto, cicho i tylko upał bardziej doskwierał, nawet żubry w pokazowej zagrodzie gdzieś się pochowały. 


Skrótem do Mucznego. ;-)


Ukraina.


Przygraniczny telepator Dzwiniacz-Łokieć.


Jeszcze jedno spojrzenie na San, a może Sanik ;-)


  • DST 27.11km
  • Sprzęt Szkot

Gołubie

Poniedziałek, 13 lipca 2015 · dodano: 04.08.2015 | Komentarze 1

Krótka przejażdzka do Tymbarku - testowanie Łukaszowego stuningowanego pojazdu ;-)
Wyjazd Powrót ;-)

  • DST 60.00km
  • Sprzęt Szkot

Kaszuby 3

Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 3

Tym razem obudziły nas krople dżdżdżdżu. Na szczęście całkiem szybko przestało padać, a nawet pokazało się słońce. Wody zatoki, które poprzedniego wieczoru wydawały się niedostępne, odgrodzone pasem gnijących glonów, nad ranem okazały się zdatne do kąpieli, a w zasadzie do umycia kadłuba w wodzie sięgającej kolan :-). Znów namioty schły dłuuugo i wyjechaliśmy na trasę o 11:30. 
Szutrowymi drogami do Pucka, a potem, niemal cały czas, wyasfaltowanymi lub wykostkowanymi ścieżkami rowerowymi, których udawało nam się przez większą część trasy unikać. Odcinek z Władysławowa do Juraty, był nudny jak flaki z olejem, a wrażeń dostarczało jedynie omijanie lub wyprzedzanie niedzielnych rowerzystów, piesków, wózków itp. Trasa taka emocjonująca, że w Juracie musiałem zamówić podwójną kawę, żeby nie nałapać much do paszczy w czasie ciągłego ziewania ;-). Ale dość pastwienia się, sami chcieliśmy na Hel. Od Juraty było już lepiej, zniknęła kostka, pojawił się szuter i pagórki. Koniec wycieczki, tak jak planowaliśmy, na Helu i nad Bałtykiem :-) Potem szynobusem do Gdyni, gdzie na dworcu czekał wujek Zygmunt, który pilotował nas na parking, gdzie zapakowaliśmy rowery, no  i w drogę do domu.

Podsumowując: wyszło 193 km - może sztycy nie urywa, ale głównie w terenie; przywieźliśmy sporo zdjęć i wspomnień oraz 6 kleszczy, z czego 5 na Zarazku ;-D. Można tu chyba postawić zasadnicze pytanie: Czy to kleszcze roznoszą zarazki, czy może Zarazek kleszcze? :-D




Biwak.

Najpierw pochmurno, 

ale po chwili się wypogodziło.

Puck, Puck. Kto tam?

Z Juraty do Helu.

Hel - zatoka.

Na koniec:  Hel - Bałtyk.

  • DST 70.56km
  • Sprzęt Szkot

Kaszuby 2

Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 2

Co to, co to? Komar gigant? Może motor enduro? Nieee, powoli dociera do świadomości: to piła spalinowa! O 7:00 Panowie Drwalowie rozpoczęli swój dzień pracy. To i dobrze - trzeba wstawać. Po nocnym deszczu wszystko pachnące i przezroczyste. Jezioro skąpane w słońcu - po prostu sielanka. W oczekiwaniu na wyschnięcie namiotów zasiedliśmy na ławie. Przy śniadaniu i kawie nad mapą planowaliśmy kolejny dzień. Namioty podeschły, ale szkoda było opuszczać Majkę i znów wyjechaliśmy z opóźnieniem ;-). Polnymi drogami, przez łąki i pola, wśród jezior i pagórków, cały czas w palącym słońcu, dotarliśmy do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. A tam fajne, ocienione i pofałdowane morenowe szlaki zaprowadziły nas na przedmieścia Redy. Ze wzgórza rozciągał się widok na zatokę i Hel (szkoda, że przesłonięty kominem ciepłowni ;-)).  Po regeneracyjnym placku po cygańsku, podlanym złocistym napojem z oszronionego kufla, ruszyliśmy nad zatokę. Najpierw torfową równiną w delcie Redy, przez którą prowadzi asfaltowo-betonowa rowerostrada, by wspiąć się na Kępę Pucką, do Mrzezina celem aprowizacji :-D. Z wypchanymi plecakami jeszcze 6 km po szutrach i zaparkowaliśmy rowery na plaży ;-). Miejsce idealne na rozbicie obozu. I to jakiego! Plaża blisko, do tego ognisko, kiełbaski pieczone i piwko schłodzone :-) Grubo po północy zaszyliśmy się w namiotach :-D.




Poranek nad jeziorem Wielkie Łąki.


Obiekt dydaktyczny ;-)


Po drodze do Sianowa.







Widoczki z drogi.



"Bocianowa" dolinka.


Jezioro Wyspowo.


Trójmiejski Park Krajobrazowy.


W delcie Redy.


Ale lipa!


Nad Zatoką.


Ale skwierczało, mniam, mnaiam :-)

  • DST 63.00km
  • Sprzęt Szkot

Kaszuby 1

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 5

Tym razem wycieczka zorganizowana pod hasłem: Pòmòrsczi Wałãga. 
W czwartek po fajrancie pojechaliśmy z  Zarazkiem do Gdyni, gdzie po nocy w pensjonacie "bunkier" ;-) pomknęliśmy na pociąg do Somonina. I tu zaczyna się wycieczka właściwa. 
Na peronie okazało się, że Zarazkowy Garmin rowerowy stanął dęba. Na szczęście map papierowych mieliśmy pod dostatkiem. A przygotowana dwa dni wcześniej konstrukcja mapnika spisała się doskonale. Spodobał mi się ten powrót do analogowej nawigacji, wcale nie błądziliśmy, a zdecydowanie więcej zapamiętałem z trasy. Kaszubskie tereny są mi znane, ale jeszcze nie zwiedzałem ich na rowerze objuczonym sakwami. Można się zmęczyć. Po odwiedzeniu Wieżycy, w Gołubiu, niespodzianka - Patryk akurat był w Gdyni i w powrotnej drodze zjechał z trasy by uraczyć rowerzystów pokrzepiającym napojem ;-)  Pogoda zrobiła się jakaś taka niezdecydowana. Parno i szaro, ale bezdeszczowo. Kolejne 20 km w i dojechaliśmy do Chmielna na coś ciepłego do zjedzenia. Poranne opóźnienie zmusiło nas do korekty planów (która bardzo mi się spodobała :-) ). Pojechaliśmy w stronę Sianowa, by rozbić biwak nad jeziorem Wielkie Łąki. 
Akurat chwilowo się wypogodziło i jezioro zaprosiło do kąpieli. A tuż po rozbiciu namiotów zaczęło padać i tak padało do rana pobłyskując i mrucząc od czasu do czasu. Wieczór przesiedzieliśmy na majkowej "werandzie" odganiając się od komarów. 


 
Marina, marina, mariiinaa - czwartkowym wieczorem.


Peron w Somoninie. No to zaczynamy!




Drogi wiją się cudnie.


Jezioro Ostrzyckie.


Fajne te nazwy ;-)


Wspinaczka na Wieżycę

i widok z wieżycowej wieży.


W drodze do Gołubia.

Okolice Jeziora Raduńskiego.

Pomost dydaktyczny zroszony wieczornym deszczykiem.


Wykres audio: śpiew ptaków.

  • DST 105.60km
  • Sprzęt Szkot

Kazik

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 3

Przyszedł weekend, długi weekend, ale przede wszystkim: upalny weekend. Zarazek posiedział nad mapą i przygotował trasę po Kazimierskim Parku Krajobrazowym. Świetne miejsce, w sam raz na 30 stopniowy upał :-) Udało mi się wypocić po drodze 8 litrów różnych płynów, a słońce pastwiło się nad karkiem do tego stopnia, ze zawiesiłem z tyłu kasku niewielki ręcznik :-) Jednak widoki rekompensowały wszystkie trudy. Zdarzały się podjazdy wyrywające płuca i serce oraz szalone zjazdy (po jednym z nich poczułem swąd smażonych klocków hamulcowych :-)) Były rajdy po szutrach i lessowych drogach, no i rzucanie wiązanek na piachach. Jednym słowem: re-we-la-cja! 



W drodze do Nałęczowa (zbyt wielu rowerzystów nie było ;-))


Wąwóz na "dzień dobry".


Kazimierskie szutry.


W Kazimierzu - nad Wisłą.


Uroczo.

Wąwóz w południe.


Chybamłyn Podkazimierski.


Wąwóz na "do widzenia"


Dzida na pociąg!...


.. w którym już mniejszy wypas :-)



  • DST 100.40km
  • Sprzęt Szkot

Łosie w Kampinosie.

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 19.05.2015 | Komentarze 1

Druga w tym roku wyprawa do Kampinosu, tym razem konkret, przejechaliśmy całą mapę i jeszcze ciut ;-)  W samej puszczy bardzo przyjemnie i terenowo, trochę piachu, ale głównie leśne drogi i ścieżynki. Zarazek opisał to bardziej obrazowo. Pod koniec wyprawy, nagle odcięło mi prąd, ostatnie 15 km męczyłem się jak potępieniec i zaliczyłem wzorcowe OTB z postawieniem roweru do góry kołami. Dopiero w Zarazkowie odzyskałem siły przy piwku i kiełbaskach z ogniska :-) 

Nowe opony przetestowane. Vittoria Saguaro - jak dla mnie rewelacja. 


Poranek w drodze do stacji kolei żelaznych.


Polna droga, młode zboża na skraju puszczy, no i łoś :-)


Tu zaczyna się puszcza.


Gdzie się schować? Pęcherz ciśnie!


A ten znów w na fejsie (i to pod windowsami) ;-).


Smutna chatynka.


Single, a właściwie to maksisingle kampinoskie.


To się nazywa przeprawa!


Odpoczynek nad strugą nieopodal miejsca upokorzenia :-D