avatar Jedrkowy blog rowerowy.






Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jedreks.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:395.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:49.50 km
Więcej statystyk
Uczestnicy

Z "Wiesławem" nad Bug.

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 2

Jeszcze zimą, wśród ofert niskooprocentowanych kredytów, powiększania wacka, pracy w domu za 10 tys. i innego spamu przyszedł do mnie e-mail takiej treści:

Towarzystwo Przyjaciół Krzewienia Turystyki Rowerowej "WIESŁAW" w Nadmie zaprasza na
"Wycieczkę krajoznawczą do Puszczy Kamienieckiej w Nadbużańskim Parku Krajobrazowym"

Po drodze takie atrakcje, jak:

- piękna sama w sobie podróż jednostką na trasie W-wa Wileńska -> Ossów -> Prostyń
- dupourywne szuterki wzdłuż nadbużańskich wałów
- niekrępujący dostęp do tej pięknej rzeki Bók
- wdzięczniezwana wieś Wilczogęby wraz z pomnikiem 500-lecia Wilczogąb (Wilczychgąb)
- wrażenierobiące przysiółki Suć i Klin
[broprzystanek no. 1]
- bagienna ostoja konna Rażny
- przecięcie starorzecza Bugu w Lipieńcu
- punkt widokowy na Bug w osiedlu letniskowym o wdzięcznej nazwie Wywłoka
- rezerwat Jegiel między Wywłoką, a Szuminem, pełen świerczyn na torfie
- wiatki leśne w Szuminie
[broprzystanek no. 2]
- singiel nadbużańskim klifem z krzakingiem wzdłuż Wilżanki
- plaże nad ujściem Liwca do Bugu
- przesympatyczna wieś Kamieńczyk z bogato historio (od XIV w. siedziba kasztelanii!)
- przetajemniczy las Fidest
- szutrowy klasyk Gać - Basinów - Kukawki - Adampol
[brometa w Urlach nad Liwcem]

Zachęcony tym barwnym opisem pomyślałem: A czemu by nie?! Weekend zapowiada się słonecznie, o Wiesławie słyszałem wiele dobrych opinii. Wyraziłem więc akces i w wolną sobotę o 5:50 ruszyłem na Wileniak. Nie można powiedzieć, żeby frekwencja dopisała (może dlatego, że Zarazek zwany Panem Przewodnikiem wysłał zaproszenie tylko do mnie?) ale nie liczy się ilość!
Trasa została zmodyfikowana zgodnie z kierunkiem wiatru i z jednostki wysiedliśmy w Urlach ("Zabytek kasy zero, kur..." - kto wtedy był ten się śmieje). Lasami, polami pojechaliśmy do Kamieńczyka, tam objechaliśmy ryneczek, Pan Przewodnik przezornie zasugerował aprowizację w miejscowej placówce detalicznego obrotu artykułami spożywczymi. Potem, by spełnić marzenie PP, ruszyliśmy zobaczyć ujście Liwca do Bugu. Trochę zgłodnieliśmy więc znalazłszy odpowiednio klimatyczne zakole, zasililiśmy organizmy. Dalsza część podróży (zgodnie z odwróconym harmonogramem) to singiel nadbużańskim klifem z krzakingiem wzdłuż Wilżanki. Klif robi wrażenie, singielek przyjemny i zdradliwy (po drodze jedni zaliczyli glebę, a inni dwie ). Trochę przytarci, a PP z obitymi żebrami (oby nic poważnego) przedarliśmy się do Wilżanki. A tam PP ukazał swoje prawdziwe oblicze. Dzięki za przeniesienie roweru! Terenowo, leśnie i nadklifowo nad Bugiem dojechaliśmy do Szumina. Wiatki leśne były, ale broprzystanku nie, został przeniesiony na kolejne urocze zakole Bugu przed Rażnymi. Porządnie napasieni rozpoczęliśmy ostatni etap wycieczki. Piękną szutrową drogą wzdłuż nadbużańskiego wału dojechaliśmy aż do samej linii kolejowej. Po drodze cudne widoki, żurawie, bociany i jeden orzeł (wywinięty ;-)), a cały czas ciepło i słonecznie (wystarczyły pawiany i t-shirt). Tuż przed stacją okazało się, ze pociągi z Małkini do Warszawy wcale tak często nie jeżdżą (tylko bez komentarzy w stylu: "Trzeba było wcześniej sprawdzić"). Rozważyliśmy wszystkie "za i przeciw" i mając w zapasie ponad 2 godziny pojechaliśmy do następnej stacji :-) Zasłużony odpoczynek na peronie w Królewskim towarzystwie ;-) Wycieczka trochę się przeciągnęła i do domów dotarliśmy grubo po zachodzie słońca, ale jak zwykle było świetnie! 

Mogę z całego serca polecić TPKTR Wiesław i jego prezesa PP Zarazka. Niezrównany organizator, wyśmienity przewodnik i kompan w podróży. Za każdym razem wymyśla ciekawszą trasę. Z pewnością zapiszę się na następną wycieczkę organizowaną przez Wiesława :-) 



W drodze na dworzec. Na Czerniakowskiej budują obwodnicę rowerową terenów wodociągowych.


Po pierwszym dniu wiosny AD 2014. O tempora, o mores! ;-)


Całkiem fajna sosna kandelabrowa.


Czasem mijaliśmy miejscowości o nazwach pięknych... 

a czasem bardziej pospolitych ;-)


Bug.


Krzaking.


Bohaterski Zarazek.


Klif. 


Osiołkowi w żłoby dano.


Mazowsze w kadrze.


Tym razem sosna kandelabrowa odwrócona ;-)


Dlaczego pociągi IC/TLK nie zatrzymują się na stacji Sadowne Węgrowskie? ;-) Przemknął taki stukocąc pogardliwie.


Stare Miasto, ale nowocześnie oświetlone.




Wiosna!

Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 0

Pierwszy dzień wiosny, robi się rzeczywiście wiosennie. Szybka (dosłownie, bo w porywie 46km/h ) pofajrantowa rundka do Rembertowa. Powrót pod wiatr trochę wolniejszy ;-)   A mnie się zebrało na kombatanckie wspomnienia co to się robiło w Dzień Wagarowicza ;-) 


(Mam nadzieję, ze Pisklak, Cejli, Gonzo i Partyzant nie obrażą się za wykorzystanie wizerunku ;-) )


Pofaj rancie

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 0

Pod wiatkę i nazad.

Skrótem do paczkomatu

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 14.03.2014 | Komentarze 0

przez Remberów ;-)

Zwyczajnie, po fajrancie

Środa, 12 marca 2014 · dodano: 13.03.2014 | Komentarze 1

No może nie całkiem zwyczajnie, na Marsie rozpiął się łańcuch, pewnie z powodu mniejszej grawitacji. Z pomocą Zarazka naprawiony w trymiga.

Dupa zbita ;-)

Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 6

Niedziela - czas odpoczynku i relaksu, wizyty w świątyni (kościół, ewentualnie hipermarket), kapcie, familiada, schabowy z kapustą... Nie wyszło; o 7:59 z Wileniaka rusza kibelek do Małkini, a ja w nim. Rower wisi (zupełnie bez sensu, bo pusto) w przedziale dla podróżnych z większym bagażem ręcznym, a ja w towarzystwie chłopaków (tak 50+) wracających z nocnej zmiany- rzekłbym swojsko. Za chwilę dosiada się Zarazek i zgodnie z planem (+ nieplanowane opóźnienie ok 15 min które może ulec zmianie) jedziemy do Urli. Pogoda piękna, słonecznie i rześko. Ruszamy. Najpierw około wiorsty i jesteśmy nad uroczym Liwcem. Napaśliśmy oczy widoczkiem i dalej w drogę, nad Bug. Bardzo przyjemnie szutry i asfalty ze znikomym ruchem, powietrze przesycone zapachem sosnowych lasów i świeżo rozrzuconego nawozu - sielanka. Nad Bugiem minuta dla fotoreporterów i kierujemy się nad kolejny ciek, tym razem rzekę Fiszor. Organizm domaga się kalorii więc jest kumulacja: kanapka przepłukana Kasztelanem. Rozleniwieni sadzamy siedzenia na siodełka, trochę już strudzone na wybojach. Lasem, błotem, piachem, a potem asfaltem, acz pod wiatr, mkniemy nad strugę (niewielki ciek uchodzący do rzeki, płynący wolno w terenie o małych deniwelacjach - tako rzecze Wikipedia) Czarną, ostatni już tego dnia obiekt hydrologiczny. Zwieszamy kopyta z klifu w uroczym zakolu i napawamy się wycieczką. Potem już tylko kawałek (często na stojąco) do stacji i rozstajemy się w poczuciu dobrze spędzonego dnia. A z Wileńskiego na Mokotów to już głównie próby znalezienia wygodnej pozycji na siodełku :-) Wycieczka rewelacyjna, trzeba będzie odwiedzić te miejsca latem!



No comment.


Funkiel-nówka  ścieżka przy stadionie, a na trawie szron.


Rowery zalogowane na stronie głównej wycieczki.


Liwiec toczy w porannym słońcu swe porywiste wody,


a pociąg złośliwie przetoczył się po moście chwilę po opuszczeniu pleneru ;-)


Prasłowiańska wierzba (chroni w swych konarach plebejskiego uciekiniera).


Rozlał się Bug.



Dwa ujęcia rzeki Fiszor. Na zdjęciu nie widać, ale pełno tu ptaszorów.


Bliziotko w rodzinne strony ;-)


Z cyklu: "Mazowieckie pejzaże"


Odpoczynek nad strugą Czarną.

Poligon w Dzień Kobiet.

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 1

Po koszmarnie długich 5 dniach roboczych nadszedł upragniony weekend. Zaczyna się rozpogadzać. Jedziemy więc (oczywiście z Zarazkiem ;-)) na poranne manewry na poligon w Rembertowie. Przejeżdżamy w terenie niecałe 10km, spotykamy sarenkę i ptactwo wodne. Las pachnie, wesoło śpiewają ptaszki i terkocze broń automatyczna. Przyjemny trening. Ogólne wrażenie zepsuło mi ostre hamowanie na rondzie pod bramą AONu, którego efektem jest całkowite, miejscowe zdarcie bieżnika i subtelne łup... łup... łup... w zadek w czasie jazdy po równym ;-)




Czas zmienić zdjęcie w profilu ;-)
Kategoria Po okolicy | Komentarze 1


Zarazkowo

Niedziela, 2 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 2

Pierwszy weekend marca, szaro, buro i ponuro. Wsiadam więc, mglistym świtem, na wypucowany rower i mknę na Dworzec Wileński. Tam już czeka jednostka elektryczna Podmiejskich Kolei Dżibuti. Minął kwadrans i na peronie uścisnąłem grabę Zarazka. Popędziliśmy terenowo, poprzez pola, poprzez łąki, a głównie poprzez leśne ścieżki wąskie, szerokie i grząskie Lasów Okołozarazkowych. Nad rzeczką, opodal mosteczku w trymiga rozpaliliśmy ognisko i po chwili zapach pieczonych kiełbasek drażnił niedzielnych spacerowiczów. 
Przepłukawszy gardziele odtrąbiliśmy sygnał odwrotu i przejechaliśmy przez opuszczoną jednostkę wojskową. Skorzystałem z zaproszenia na kawę. Przepocony i uwalany błotkiem przedstawiłem się wesołej Zarazkowej Gromadce. Pobawiłem się kolejką, wypiłem pyszne latte zagryzając równie pysznym ciastem (a dwa, słusznych rozmiarów, kawałki zapakowałem do plecaka :-)). Eskortowany przez Zarazka bezpiecznie dotarłem na stację, a powrotną podróż do Stolycy odbyłem w towarzystwie ortalionowego establishmentu; browarki, fajeczki, radosne: "hy hy hy... kur...hy hy hy...".



Wypasione wiatki unijne klasy de lux niedaleko Zarazkowa.



Zarazek eksploruje pozostałości 10 dywizjonu technicznego Obrony Powietrznej.


Standardowy posiłek regeneracyjny.


Na zakończenie rewelacyjne latte przyrządzone przez Panią Domu.