avatar Jedrkowy blog rowerowy.






Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jedreks.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wypady na dni parę

Dystans całkowity:495.36 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:45.03 km
Więcej statystyk

Suwalszczyzna. Dzień pierwszy, Bubele i buble.

Piątek, 9 maja 2014 · dodano: 14.05.2014 | Komentarze 4

Nadszedł długo oczekiwany dzień wyjazdu w zachwalane przez Zarazka pagóry i szutry Suwalszczyzny. W czwartek, po fajrancie, zapakowaliśmy rowery, sakwy, prowiant, a na koniec samych siebie do wozu i pomknęliśmy w górę mapy. Najpierw prowadzeni piękną, pełną tęczą, a później myleni mgłą iście z horroru znaleźliśmy agroturystykę w Bubelach, gdzie mieliśmy zaklepany nocleg. Kolacja przy mapach i piwku, a na koniec sen w agroturystycznym mroku i ciszy. 
Rano sielanka, koguty pieją, konie rżą, psy szczekają i pozostały żywioł wydaje adekwatne dźwięki, słonko świeci - no kicz do potęgi :-D. Czas się spakować i ruszać w trasę. Funkiel nówka sakwa Author A-N441 praktycznie rozlazła się w rękach jak gacie kloszarda. Bubel nad Bubelami! (to oczywiście w cyklu łyżka dziegciu ;-)) Pospinałem na ile się dało agrafkami i spinaczami biurowymi od Pani Gospodyni i na wszelki wypadek wziąłem plecak. Nie ma co płakać nad sprutą sakwą, czas ruszać! Ahoj Przygodo!
Słońce zdążyło już skryć się za chmurami, ale póki co nie pada. A pagóry cudne, miał rację ten Zarazek. Pomknęli my tedy nad graniczny Gaładuś i dalej na północ. Szuterki radośnie chroboczą pod kołami, pot leje się obficie, krowy spoglądają podejrzliwie, a w ich oczach zdumienie: "Po co się tak męczą, nie lepiej w mleczach poleżeć, żarcia w bród, nawet wstawać nie trzeba żeby żołądki napaść?" A my na Litwę, a co! Fota na granicy, parę metrów po ziemas krajus Lietuvos i powrót do ojczyzny :-) Trochę wieje, ale w plecy :-D. Jedziemy dalej, Radziucie, Jenorajście, Burbiszki, Poluńce, wcale bym się nie zdziwił gdyby się pojawiły Wuwuzele, Ślepekiszki, Patafiany albo Podcierańce, bo takie Kupowo po drodze było :-) Jedziemy sobie do Buraków. Zapamiętać na przyszłość: do Buraków po deszczu nie! Wpakowaliśmy się w taką glinę, że nawet roweru nie sposób prowadzić - uciekliśmy w pole :-) Po udrożnieniu napędu na tyle, że dało się jakoś jechać, minęliśmy Trakiszki (gdzie, jak opowiadał mój rodzony dziadek, urodziło się przed wojną cielę z dwiema głowami) i dojechaliśmy do Puńska. Zaszliśmy do sklepu po napoje, a tam w obcej mowie wszyscy mówią! Na szczęście Pani_z_kasy rozpoznała obcokrajowców i zażądała "pięć trzydzieści osiem". Siedliśmy pod wiatką nad jeziorem i zjedliśmy po kanapce. Wiatka się przydała bo właśnie zaczęło padać ;-) Z Puńska przez Wojponie i Majdan (w Majdanie spokój, żadnych barykad i protestów), wspomniane już Kupowo do Rutki-Tartak. Tam obiad i szukanie noclegu w Wiżajnach. Napasieni pseudoregionalną i odgrzewaną kuchnią ruszyliśmy przez zielone wzgórza Shire, Potopy i Ejszeryszki do Wiżajn - polskiego bieguna zimna. Po drodze "potoknęliśmy" ;-) rowery w potoku i pod wieczór zameldowaliśmy się w apartamencie: dwa pokoje, salon z TV i kominkiem, wyposażona kuchnia i to wszystko w promocji za 40 zł od łba :-).  A plecak przydał się na zakupy ;-)
Więcej szczegółów i świetnych zdjęć tutaj :-)




Agroturystyka co się zowie.

Pierwsze pagóry.

Czasem można zapuścić żurawia.

Hiszpania jakaś?! Muuuuucias gracias! 

Szutry

Przedsmak Shire.

U nas szutry,  u nich paskudny asfalt.

Szutry...

Szutry....

Na Buraki nie! Nie, nie i jeszcze długo, długo nie!

Szutry... i pagóry :-)

Mlecze.

:-D

Ciemne chmury nad Windows XP?

Puk, puk! Dzień dobry, wyjdzie Frodo na rowerek?

Szutry...pagóry.... nuuuuudaa :-D

Nieopodal Wiżajn, teraz to się wypogodziło :-)